„Diabelska kometa” wreszcie widoczna gołym okiem pod bardzo ciemnym niebem. Gdzie jej szukać?

Komety to jedne z tych obiektów kosmicznych, których zachowania nigdy nie da się przewidzieć z odpowiednim wyprzedzenie. Nigdy nie wiadomo kiedy i gdzie się pojawią na nocnym niebie, a kiedy już to wiadomo, to nie ma możliwości ustalenia, jaką maksymalną jasność osiągną i czy będziemy mieli swoisty spektakl na nieboskłonie, czy też po zbliżeniu do Słońca kometa po prostu się rozpadnie i zniweczy nasze wszystkie plany obserwacyjne.
Źródło: Nielander via Wikimedia Commons (CC0-1.0)

Źródło: Nielander via Wikimedia Commons (CC0-1.0)

Kometa 12P/Pons-Brooks, która już od jakiegoś czasu dostarcza astronomom i miłośnikom astronomii wrażeń wizualnych, a to wybuchając, a to znowu rozwijając swoje rogi, właśnie osiągnęła jasność 5 magnitudo, a tym samym w odpowiednich warunkach stała się widoczna gołym okiem i jeżeli tylko wiemy, gdzie jej szukać, możemy ją zobaczyć bez potrzeby użycia lornetki czy też teleskopu.

Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że w przypadku 12P mamy do czynienia z kometą należącą do komet typu Halleya, które zbliżają się do Słońca co 20-200 lat. W tym konkretnym przypadku okres obiegu Słońca wynosi 71 lat. Takie komety istotnie różnią się od komet długookresowych, takich jak pamiętna kometa Hale’a-Boppa, która widoczna była na niebie w 1997 roku, a która pojawia się tu raz na kilka tysięcy lat. Komety typu Halleya nigdy nie oddalają się od Słońca na długo i wracają co kilka dekad, za każdym razem mierząc się z promieniowaniem słonecznym. Oznacza to, że straciły one już sporo lodu, który znajdował się na ich powierzchni, a tym samym rzadko kiedy są one jasne na nocnym niebie. Nie zmienia to jednak faktu, że jej pojawienie się na niebie w 1385 i 1884 roku było na tyle spektakularne, że zostało odnotowane przez kronikarzy w wielu publikacjach.

Czytaj także: Wybuchowa kometa skrywa w swoim sercu zdumiewającą spiralę. Spójrzcie na to zdjęcie

Siedemnastokilometrowej średnicy jądro komety pokryte lodem skrywa pod powierzchnią wiele kieszeni gazu pod ciśnieniem, który tylko czeka na możliwość wydostania się na zewnątrz. Coraz intensywniejsze promieniowanie słoneczne działające na jądro komety sprawia, że pokrywa lodowa ulega osłabieniu, pęka i prowadzi do gwałtownego wyrzucenia skumulowanego pod powierzchnią gazu i pyłu. To właśnie taka erupcja doprowadziła do powstania swoistych rogów komety w 2023 roku. Zważając na to, że kometa wciąż zbliża się do Słońca, astronomowie liczą na kolejną eksplozję w nadchodzących tygodniach. Zdarzenie takie mogłoby bowiem jeszcze bardziej zwiększyć jasność komety na nocnym niebie.

Położenie komety 12P/Pons-Brooks na nocnym niebie 21 marca 2024 roku. Źródło: SkySafari 6

Nie zmienia to faktu, że przez najbliższych kilka tygodni, z nocy na noc kometa powinna być coraz jaśniejsza. Problem niestety w tym, że jednocześnie zbliża się ona do Słońca na naszym niebie, dlatego obserwowanie jej mimo rosnącej jasności będzie coraz trudniejsze. Jakby tego było mało, rosnący z dnia na dzień Księżyc będzie starał się przeszkodzić obserwatorom z całych swoich sił.

Czytaj także: Gigantyczna kometa zmierza w kierunku Ziemi. Co tam się wydarzyło?

Warto tutaj zwrócić uwagę na fakt, że kometa zbliży się do Ziemi dopiero po przejściu przez peryhelium swojej orbity, kiedy będzie już się oddalała od Słońca. Problem w tym, że wtedy będzie widoczna na niebie dla obserwatorów znajdujących się na południowej półkuli Ziemi. Trzeba zatem korzystać z tego, co jest nam dane obecnie. Okazja na zobaczenie tej konkretnej komety nie pojawi się już przez kolejne siedemdziesiąt lat.

Więcej:kometa